poniedziałek, 6 lipca 2015

#2

 No i po ciężkich znojach i trudach znaleźliśmy się w hotelu. Nie było łatwo. Tu któryś zgubił walizkę, po czym samego siebie, tu kłócili się o to, czyja walizka, no jak dzieci!
 Ja nie brałam udziału w tych ich przetargach, bo po co? Dopiero wtedy zaczęłam, kiedy przydzielono mi pokój z Panem Peterem Nie Lubiącym Chyba Słodkiej Mel.
- Nie! - krzyknęłam na całe gardło.
 A bo co? On może się krzywić, a ja mam nie reagować? Niedoczekanie! Błagalnym wzrokiem przejechałam po wszystkich obecnych przy recepcji, czyli po Juriju i Jace. Oni też zadowoleni nie byli. Zastanawiałam się dlaczego, ale postanowiłam zostawić to na potem.
- To może zamiana? - powiedziałam szeptem.
Peter pokręcił kpiąco głową, a dwaj pozostali ochoczo kiwnęli głowami.Pokój chciałam z Jurijem, ale niemiła być nie chciałam i nie wyraziłam na głos swoich myśli.
- No to ja mam z naszą Ml pokój. - powiedział Jaka, obejmując mnie ramieniem i porozumiewawczo poruszał brwiami.
 Ja tam już wiedziałam o co mu chodzi, ale nie. Lepiej nie. Zadowolona byłam, że mnie polubili, ale ja taka nie jestem żeby od razu komuś do łóżka wskakiwać. Chyba że komuś wyjątkowemu. Może.
- Co wy jeszcze..? - tato przerwał moje rozmyślania.
 Zapomniałam przez chwilę o Bożym świecie, bo tuż obok nas przeszła dziewczyna z genialnymi włosami... takie łał! Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w windzie z Prevcem, głupio się do mnie szczerzącym. Zaraz Czekaj, wróć. Prevc?
- Jesteśmy na siebie chyba skazani, Melisso. Aż dziwne, że twój ojciec na to pozwolił żebys ze mną w pokoju była...
- Widzi że się nie lubimy. Chyba.
 Lider naszej kadry pokiwał głową, jakby coś rozważał. Ja też pomyślałam przez chwilę. Dlaczego my się właściwie nie lubimy? Bo on mnie nie lubi.
- Musi tak być? - zapytał Peter. - Znaczy czy musimy mieć takie relacje?
 Nie odpowiedziałam, bo winda dotarła na nasze piętro. Zabrałam walizkę i ruszyłam przodem. Prevc dzielnie dreptał za mną, nie odzywając się. Pokój 200. Otworzył drzwi, po czym przepuścił mnie w drzwiach. I oto moim oczom ukazało się.... podwójne łóżko?! Ze co proszę?
- Ymm... Peter? - zagrodziłam mu drogę, co on skwitował słabym uśmiechem.
- Tak?
- Chyba śpisz na podłodze.
- Co? - chłopak był zbity z tropu.
 Odsunęłam się mu z drogi, wpuszczając go tym samym do pokoju. Również chyba nie zachwycił go pomysł dzielenia ze mną łóżka. Spojrzałam na niego bezradnie, po czym zamknęłam drzwi i ręką pociągnęłam go w stronę łóżka. On chyba coś źle zrozumiał, ponieważ położył mnie na nim i przyssał się do ust.

                                                            ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam! Nie dodałam NIC przez tyle czasu. Porażka. Ale ja nie wiem jak to się stało. Prawie w ogóle na komputer nie wchodziłam,, a na telefonie nie mogę nic na bloggerze pisać. ;c
Rozdział jakoś średnio mi sie podoba. Nie mogłam się skupić jakoś.
Tworzyłam go przy piosence Gangu Albanii - Marihuana (!;o!)
Pozostawiam to coś na górze Waszej ocenie! :D
Do usłyszenia, byle szybko! ;*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

piątek, 8 maja 2015

#1

- Księżniczka mogłaby ruszyć swój tyłek i pomóc mi z tym wszystkim? - zaczął marudzić ojciec, wyciągając nasze bagaże z bagażnika. - Bo ja już nie dam rady.
- Kondycja! Kondycja, tato! - odparłam ze śmiechem.
Znając jednak mojego ojca, który do najspokojniejszych nie należy, wyciągnęłam mój zgrabny, a jak, tyłeczek z samochodu i pochwyciłam jakąś walizkę, po czym dumnie unosząc głowę, poszłam. Byłam zdenerwowana, bo jakże to ja mam nosić bagaże?! Ma skoczków, to niech noszą. W końcu na coś musza się przydać, przynajmniej ci mniej przystojni. Czyli w naszej kadrze wszyscy. Ale na przykład taki Andreas Wellinger czy Maciej Kot... to inna sprawa!
Naszych skoczków od razu dopatrzyłam. Nogi leciutko zaczęły mi drżeć, bo jakże to..? Każdy chłopak robi sobie o tobie opinię! O opinia kogokolwiek o mnie musi być pozytywna!
- Hej! - zawołałam do Jaki Hvali, który stał najbliżej. - Ojciec siłuje się gdzieś tam z walizkami, wypadałoby mu pomóc. Tak jak ja. - wyszczerzyłam się do chłopaka, to zawsze działa.
- Mel? To ty?! - zawołał skoczek, po czym rzucił się, aby mnie wyściskać.
W sumie to nie widzieliśmy się z trzy lata, co się chłopakowi dziwić? Ale tak naprawdę, to milutko mi się zrobiło.
-  Żebyś ty się, Hvala, na mój widok tak cieszył... - usłyszałam czyjś 'głośny szept'.
Chciałam dojrzeć osobnika, który śmiał przerwać tą małą scenkę czułości. Nie wzięłam jednak pod uwagę tego, że ten ktoś ma twarz tuż obok mojej. Oczywiście zaliczyłam pierwszą wtopę. Odwróciłam się nieco zbyt gwałtownie, z małą pomocą Jaki, i chłopak padł na ziemię jak długi!
Jezusie! Jak się wystraszyłam! Przecież ojciec to by mnie zabił, że coś jego najlepszemu skoczkowi zrobiłam! Bo na posadzce leżał nie kto inny, jak Peter Prevc.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Nic ci nie jest? - zmartwiona byłam nie na żarty.
Chłopak natychmiast pokręcił przecząco głową, i mamrotając coś o walizkach i moim ojcu odszedł w siną dal, czytaj na parking.
- No! Żeby od razu tak hucznie prezentować się drużynie? Cene jestem. - chłopak niższy ode mnie, bo ja mam 173 cm, wyciągnął do mnie rękę.
Wydał mi się całkiem sympatyczny. Oczywiście, od razu go skojarzyłam, więc jego przedstawianie się nie było koniecznością.
- Melissa, dla przyjaciół Mel. - odparłam wesoło.
Potem podeszli jeszcze do mnie Nejc Dezman, Rok Justin, Matjaz Pungertar, Miran Zupanic, Tomaz Naglic, Jernej Damjan i o słodki Boże, mój ulubieniec, Jurij Tepes. No Matulu! On jest genialny. Stwierdziłam, że rozmawiają ze mną głównie temu, bo 'córeczka trenera'. Jakoś mi to nie wadziło, bo co? Spędzimy ze sobą te dni, a potem 'ahoj'! 
- Melisso Janus! Co ci do tego zakutego łba strzeliło żeby biednego ojca na parkingu samego zostawiać? - ojciec wydawał się być lekko rozbawiony.
Czekaj, wróć! Rozbawiony?! Czy aby go ktoś przypadkiem nie podmienił? Bo to nie możliwe! Postanowiłam, że nie dam po sobie poznać, iż jego zachowaniem jestem zdziwiona, więc tylko wyszczerzyłam się do niego. 
Walizkę, którą ja przytaszczyłam oddałam na przechowanie Jace. No bo to niby kobieta ma tyle dźwigać, a mężczyźni mają się obijać? Co to, to nie! 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Co czytasz? - od lektury oderwał mnie głos Jurija.
Nie no, nie wierzyłam, że on się do mnie odezwie. Cóż za wyróżnienie. Ale w samolocie każdemu nudno, nie?
- 'Gone'. Serio, fantastyczne.
- Też czytałem. Do czwartej części, reszty jakoś nie mogłem znaleźć...
- Mnie do tej piątej daleko. - Odpowiedziałam i znów zaczęłam czytać, co przeniosło mnie do 'innego świata'.



A więc po miesiącu i jednym dniu mamy rozdział pierwszy. :')
Pisany na gorąco, jakoś przedtem nie miałam czasu. Tu egzaminy (które zawaliłam), tu znowu coś innego i tak zeszło. ;D
Nie jestem zbytnio zadowolona, ale myślę, że lepiej i tak bym nie napisała. :))
Teraz naszła mnie wena, więc kolejny rozdział powinien pojawić się szybko! ^^
Gdyby nie to, że muszę iść do Kościoła, to kolejna część już by powstawała. ;DD
Proszę, piszcie, co myślicie, co powinnam zmienić. Krytyka również jest mile widziana, noo. ;*
A jeśli ktoś NIE MA KONTA NA BLOGGERZE to niech napisze komentarz ANONIMOWO. To bardzo motywuje, Misie. ;X



CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ





wtorek, 7 kwietnia 2015

#0

Ostatnie spodenki, ostatnia koszulka, ładowarka... wrzucałam ostatnie rzeczy do walizki, jak najszybciej, byle by tylko nie spóźnoć się na lotnisko. Rozpoczynały się wakacje, ojciec, który jest trenerem naszej Słoweńskiej kadry skoczków narciarskich, postanowił zabrać mnie ze sobą na zgrupowanie. Pierwszy raz w życiu. Oczywiście znam skoczków, ale nigdy nie dane mi było spędzić z nimi więcej niż tydzień.
- Mel! Na Boga, pospiesz się! - zza drzwi usłyszałam mocno zniecierpliwionego już ojca.
Dopięłam walizkę, po czym z nie małym wysiłkiem wywlekłam ją na korytarz, a potem schodami w dół do przedsionka. 
- Dobra! Gotowa! - wydarłam się na całe gardło, aż zabolało.
Ojciec pojawił się natychmiast. Zabrał moją walizkę i zaniósł do auta, a ja cała w skowronkach podreptałam za nim. Ominęło mnie dźwiganie tego dwutonowego bagażu. Co za ulga.
Wyjechaliśmy z lekkim opóźnieniem, więc samochód pędził jakieś 80km/h. W tle szła jakaś okropna muzyczka, której słuchać może tylko mój tato. Uśmiechałam się, najszerzej jak tylko potrafię, ale w głębi siebie czułam narastające zdenerwowanie. Bałam się tego, co będzie. Nieświadomie drapałam kłykcie, aż do krwi.Taki nawyk. W myślach powtarzałam sobie, że będzie świetnie.



Taki krótki prolog. Mam nadzieję, że nie zanudziłam, i że ten kto czyta, zostanie ze mną. ;3
Jest to dopiero początek, kolejny post będzie już dłuższy, rli. :))


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ